„Śpiąca królewna” - scenariusz inscenizacji
Scenariusz przeznaczony jest do realizacji w klasach IV – VI szkoły podstawowej.
Narrator: - Przed dawnymi laty żyli sobie król i królowa. Byli bardzo dobrzy i mili. Nie czuli się jednak szczęśliwi, gdyż nie mieli dzieci. Pewnego razu królowa matka wybrała się do lasu.
Akt I (w lesie) Królowa (spacerując, zauważa kwiat róży): - Ach! Jaka piękna róża! Zerwę ją. (Próbując zerwać różę, rani się boleśnie) - O jej! Jakie ma kolce.
Krzak róży (szumiąc):- Niech się zlituje serduszko twoje, nie zrywaj róży, to dziecię moje!
Królowa: - Nie zabiorę ci twej dzieciny, życzę ci, byś z niej miała pociechę jak najdłużej. Ach, jakżebym ja pragnęła również mieć córeczkę!
Krzak róży: - Za twoją dobroć, nim roczek minie, wyprawisz chrzciny swej dziecinie!
Narrator: - Uradowana królowa wróciła do domu. Nie minął rok i na świat przyszła córeczka. Dziewczynkę nazwano Różyczką. Król i królowa byli bardzo szczęśliwi. Wyprawili wspaniałe chrzciny. Na tę uroczystość zaprosili wszystkich znajomych, krewnych oraz wróżki. Było ich w kraju pięć, ale król zaprosił cztery, bo tyle miał srebrnych talerzy. Piątej, niestety, nie. Trwała uczta…
Akt II (zamek królewski, uczta) (Goście - wróżki siedzą przy suto nakrytym stole, kucharze donoszą dania. Słychać gwar rozmów. Po uczcie wróżki podchodzą do kołyski.)
Wróżka IV: - Czas na nasze dary.
Wróżka I: - Ja ci daje urodę!
Wróżka II: - Ja ofiaruję ci dobre zdrowie!
Wróżka III: - Daję ci dobre serce! Bądź zawsze dobra!
Wróżka IV: - A ja ofiaruję ci wesołość! Bądź zawsze uśmiechnięta i wesoła!
Narrator: - Każda ofiarowała jej to, co było najlepsze i najpiękniejsze na świecie. Nagle rozległ się grzmot i nagła ciemność ogarnęła komnatę. Wszyscy znieruchomieli i przelękli się. Pośrodku sali stała piąta wróżka. Patrzyła groźnie i złowrogo. Zbliżała się do Różyczki.
Wróżka V: - Widzę, że zapomnieliście o mnie, ale je pamiętałam. Teraz ode mnie otrzymasz podarek, mała królewno! Kiedy będziesz miała 16 lat, ukłujesz się wrzecionem i umrzesz!
Narrator: - Po tych straszliwych słowach zakręciła się na pięcie i wśród grzmotów i błyskawic zniknęła. Wszyscy oniemieli z przerażenia.
Królowa: - Ach! (i zemdlała)
Król: - Wody! Wody! Królowa mdleje!
(Wróżka IV chwyta dzbanek i leje wodę na królową.)
Wróżka IV: - Nie mdlej królowo, nie trap się królu! Nie mogę zupełnie usunąć złego daru piątej wróżki, gdyż nie jest to w mej mocy. Mogę go jednak złagodzić. Królewna Różyczka nie umrze, lecz zaśnie na sto lat.
Królowa: - Sto lat. Ładna historia…Ach, ach! Zemdleję jeszcze raz!
Wróżka IV: - Chwileczkę Wasza Królewska Mość! (Wróżka podtrzymując królową) - Proszę przedtem wysłuchać mnie łaskawie do końca. Po stu latach zjawi się syn królewski i obudzi królewnę.
Królowa ( raźniejszym głosem): - Syn królewski?
Król ( z żalem): - Po stu latach?
Królowa: - Przecież to cała wieczność!
Wróżka IV: - Cierpliwości, nic więcej nie mogę uczynić!
Wróżki (razem): - Żegnamy (i znikają).
Narrator: - Wreszcie wszystko się uciszyło. Goście rozeszli się do swych domów. Królowa zasnęła, znużona płaczem. Król zaś siedział na swym tronie i myślał. Chociaż miał wielkie zaufanie do wesołej wróżki, wydawało mu się jednak, iż dla nikogo nie może to być szczęściem, że królewna będzie sto lat spała.
Król (do siebie): - Muszę być mądrzejszym od wszystkich wróżek i wymyślić sposób, aby odwrócić nieszczęście od mojego domu, od mojej kochanej córeczki… Co by tu zrobić?
( Po chwili) Król (z radością): - Wiem już!
(Pisze coś. Po czym wychodzi i idzie obudzić dobosza.)
Król: - Wstawaj! Musisz wszystkim ludziom w kraju ogłosić orędzie, w którym zabraniam przędzenia.
Dobosz: - Do usług, Miłościwy Panie!
Narrator: - Dobosz wyruszył natychmiast w drogę, zatrzymując się we wszystkich miastach, miasteczkach, osiedlach i wsiach i głosił, bijąc w bęben.
Akt III (okolica zamku, przed starą wieżą)
Dobosz: - Niech głos mój trafi w każdy kąt, obwieści tę wiadomość: że zginie każdy, kto by prządł lub w domu miał wrzeciono!
Wrzeciona macie, na złom nieść, przędziwo – precz! Do kosza! Król tę rozgłosić kazał wieść, gdy wezwał mnie, dobosza!
Narrator: - Wielka nastała żałość wśród kobiet, słynących – jak kraj długi i szeroki – ze swego delikatnie przędzonego płótna. Ale gdy usłyszały, że idzie tu o ratowanie życia Różyczki, dobrowolnie przyniosły wrzeciona, by wyrzucić je na złom. Od tego czasu nie warczał w długie wieczory kołowrotek w izbach, a żadna dziewczyna nie potrzebowała się już uczyć prząść. Na polach zaś lnianych zasadzono kartofle. Dobosz objechał już cały świat i zawrócił do zamku. Tu cała sprawa była doskonale znana i nie wymagała obwieszczenia, ale dobosz był sumienny i zatrzymał się przed osypującą, na wpół zrujnowaną wieżą. W szczycie wieży było maleńkie okienko i pod nim właśnie dobosz wygłosił królewskie orędzie. I wtedy w okienku ukazała się siwa głowa jakiejś starowinki.
(Starowinka wychyla się i nastawia ucho).
Starowinka: - A tam, co znowu takiego?
Dobosz: - Orędzie królewskie!
Starowinka: - Co takiego? Mów głośniej, kawalerze, bo nie dosłyszę.
Dobosz (bardzo głośno): - Orędzie królewskie!
Starowinka: - Orędzie?...Mam już blisko sto lat, osiemdziesiąt – mieszkam w tej wieży i słyszałam tyle orędzi, że wcale się nimi nie przejmuję.
Dobosz (jeszcze głośniej): - Orędzie o wrzecionie!!! (Starowinka odchodzi od okna)
Dobosz (machając ręką): - Mniejsza z tym. Ma już sto lat. Nie ma się czym przejmować.
Narrator: - I rad, że odbębnił swoje, ruszył dobosz do króla, by mu zameldować, że dokładnie wypełnił jego polecenie. Tymczasem lata biegły spokojnie. Królewna rosła zdrowo i z każdym rokiem przybywało jej urody, rozumu, zwinności, sprytu i humoru. Ale właśnie to wszystko niepokoiło króla i królową. Były to przecież dary dobrych wróżek i przypominały o złowrogim darze V wróżki, o niebezpieczeństwie czyhającym we wrzecionie. Król wyjeżdżał z zamku na inspekcję raz po raz, ale nigdzie nie napotkał wrzeciona, chociaż zapędzał się bardzo daleko, aż do samych granic państwa. Zdawało się, że o wrzecionach wszyscy już zapomnieli, mimo to królewna była cały czas pod czujną i nieustanną opieką. W przeddzień 16-ych urodzin Różyczki, król i królowa udali się na objazd okolicy, a królewna pod opieką ochmistrzyni poszła pobawić się piłką do ogrodu.
Akt IV (w ogrodzie)
(Królewna bawi się, biega, a ochmistrzyni stara się kroczyć za nią, w pewnej chwili siada zmęczona na ławce.)
Ochmistrzyni: - Jestem już taka zmęczona, odpocznę sobie w cieniu, a ty Różyczko baw się. Jesteś taka młoda i zwinna.
Różyczka: - Dobrze, proszę pani.
Ochmistrzyni: - Tylko nie oddalaj się Różyczko za daleko.
Różyczka: - Będę ostrożna!
( Królewna bawi się dalej, a ochmistrzyni zasypia. Piłka leci w kierunku wieży).
Akt V ( w izbie na wieży)
Różyczka: - O, jaka wysoka wieża! Wprawdzie nieco się już kruszy i osypuje, ale w szczycie widzę okienko, a w nim kwiaty i firaneczki. Ciekawam, kto tam mieszka?
(Słychać odgłosy kołowrotka. Różyczka nadsłuchuje, otwiera drzwi i wchodzi do środka.)
Różyczka: - O!... Co to za dziwny sprzęt? Co to się tak szybko obraca?
Starowinka: - Wrzeciona, moja śliczna.
Różyczka: - A ty, co robisz kobiecino?
Starowinka: - Przędę, moja śliczna, przędę!
Różyczka: - Ach, jak to ładnie! Jak to się robi? Pozwól, żebym ja spróbowała!
(Królewna zbyt szybko bierze wrzeciono i przebija nim sobie rękę, pada zemdlona).
Starowinka (wychylając się z okna): - Ratunku! Pomocy!
(Wszyscy biegną na rynek: ochmistrzyni, służba. Spryskują jej twarz wodą. Nadchodzi król i królowa.)
Król: - Co się tu dzieje?
Dworzanie: - Królewna leży bez ducha w starej wieży!
Królowa: - Ach!
(Wszyscy biegną ku starej wieży, u wejścia stoi dobosz.)
Dobosz: - Straszliwej wieści dowie się dziś król i królowa czuła. Królewna chciała niteczkę zwić, wrzecionem dłoń przekuła!
Królowa: - Ach! Śpieszmy natychmiast na pomoc królewnie! Prędzej! Prędzej, za nim i ja zemdleję!
(Ogólny lament, niespodziewanie zjawia się wróżka IV.)
Wróżka IV: - Moi państwo, proszę się uspokoić!
Król: - Ach, zjawia się pani w samą porę!
Wróżka IV: - Wróżki zjawiają się zawsze w samą porę. Słyszałam o nieszczęściu.
Król: - O tak, straszne nieszczęście! Zachodzę w głowę, jak uchowało się tu wrzeciono i to pod samym królewskim nosem.
Wróżka IV: - Pod nosem czy na końcu świata – wszystko jedno. Tak czy owak musiało się spełnić to, co zapowiedziały wróżki. Mam nadzieję, że Wasza Królewska Mość nie ukarze tej głuchej starowinki?
Król: - Nic by to nie pomogło królewnie.
Królowa (z płaczem): - Ach, cóż jej teraz pomoże?
Wróżka IV: - Przede wszystkim wygodne łóżko. Ma przecież spać sto lat, a nie muszę chyba zapewniać, co w takim wypadku znaczy wygodne łóżko! Ejże, panowie dworzanie! Przeniesiemy królewnę na jej wygodne łoże, do jej sypialni.
Akt VI (w sypialni)
(Dworzanie wykonują rozkaz.)
Wróżka IV (podnosząc laseczkę i dotykając nią zgromadzonych): - Niech nic nie zakłóci jej snu. Niech zapadnie w stuletni sen cały dwór! Zamek zaś niech zarośnie gęstwiną drzew i krzewów, by nie dotarły do niego oko ciekawskich.
Narrator: - Minęło sto lat. Aż pewnego dnia syn króla, który wówczas panował w tym kraju, a był on z innego już rodu niż śpiąca królewna – wybrał się w te strony na łowy.
Akt VII (przed zamkiem)
Królewicz: - Co to za wieżyce migające zza drzew tak daleko, panowie myśliwi?
Myśliwy I: - Nigdy nie mogłem do nich dotrzeć.
Myśliwy II: - Słyszałem, że tam straszy.
Myśliwy III: - A ja słyszałem, że schodzą się tam okoliczni czarodzieje i wyprawiają swoje harce.
Gajowy: - Panowie wiecie swoje, a ja wiem swoje.
(Myśliwi wzruszają ramionami.)
Królewicz: - Co wiecie dobry człowieku?
Gajowy: - Już 50 lat temu słyszałem, jak mój ojciec opowiadał, że w tym zamku jest księżniczka, proszę Waszej Wysokości. Piękniejszej ludzkie oczy nie widziały. Ponoć śpi ona już 100 lat, a obudzi ją syn królewski, któremu jest przeznaczona.
Królewicz (podniesionym głosem): - Śpiąca królewna? Królewna, którą ma obudzić syn królewski? Przecież ja właśnie jestem królewskim synem!
Myśliwy I (kręcąc wąsiki): - Czyżbyś tu, w tej dziczy, liczył na jakąś przygodę?
Królewicz (z zapałem): - Liczę na piękną przygodę, panowie! A nie chcąc was narażać na niebezpieczeństwo – ruszam ku niej sam!
(Królewicz przedziera się przez zarośla wchodzi do zamku. Tam widzi śpiący dwór. Zbliża się do łóżka Różyczki.)
Królewicz (z zachwytem): - Ach, jaka piękna!
(Przyklęka i delikatnie całuje ją. Królewna powoli budzi się.)
Różyczka: - Wydaje mi się, że spałam sto lat.
Królewicz: - Bo tak było, śliczna księżniczko!
Różyczka: - Ach, przypominam sobie przepowiednię złej wróżki. A ty… A ty jesteś tym królewiczem, który mnie obudził.
Różyczka (obejmując królewicza): - Dziękuję ci…
(Nagle drzwi się otwierają i wchodzi król i królowa).
Królowa (ściskając Różyczkę): - Córeczko, ty żyjesz! Co za radość!
Król (patrząc na królewicza): - A ty jesteś pewnie tym dzielnym królewiczem, co uratował moją córkę. Dziękuję ci bardzo i w nagrodę daję ci moje królestwo i córkę za żonę, oczywiście, jeśli się zgodzi.
Różyczka (nieśmiało): - Zgadzam się.
(Niespodziewanie zjawia się wróżka IV.)
Wróżka IV: - A jednak wszystko dobrze się skończyło!
Królowa: - O tak! Musimy uczcić zaręczyny naszej córeczki! Zapraszam do stołu.
Król (donośnie): - Obiad, kucharzu, obiad!
Kucharz (z kuchni): - Już podaję! Właśnie dopiekają się indyki, mam nadzieję, że będą smaczne. Przez sto lat znakomicie skruszały!
(Lokaje nakrywają stół.)
Dobosz (stojąc u drzwi jadalni): - Ja, dobosz, znając sprawę tę, bom służył jej za gońca, dzisiaj serdecznie cieszę się z jej szczęśliwego końca.
Niech młoda para żyje nam, zawsze szczęśliwa z sobą! Tego przy bębnie: „Tara – ram” życzy królewski dobosz.
(Wszyscy wstają i wołają, wznosząc toast:) - Niech żyje młoda para!
(Muzyka gra, wszyscy tańczą.)
KONIEC
Tekst inscenizacji powstał na podstawie baśni „Śpiąca królewna ” Charles’a Perraulta.
Agnieszka CZUDEC SP w Racławówce
|